Wędrowni opowiadacze

Tytuł na wyrost, ale w następnych wpisach będą nawiązania.

Księgarnie to miejsca, w których spotyka się cały świat. Na jednej wystawowej półce stoją przy sobie Pismo Święte i opowieści erotyczne, kulinarne poradniki blakną od słońca obok Dziadów Mickiewicza, a Napoleon pędzi do ataku, do tego na białym rumaku, zahaczając o róg Przygód Tomka Saweyra czy Wilmowskiego, których tomy przygniatają kolorowanki dla „księżniczek”. Koło Przepowiedni Michaldy roztacza swój urok (ciut przykurzony) Nostradamus i kolorowe, niewielkie tomiki powieści przygodowych. Masywny Sienkiewicz opiera się nowoczesności, wypełniając całą szerokością tomu, ciemny kąt pełen pajęczyn.

Wszystkie witryny księgarń stacjonarnych są do siebie podobne

Łączy się na nich stare z nowym, historyczne z nowoczesnym, dziecięce z dorosłym, wulgarne ze świętym. Stoją sobie obok i nie gryzą się. Każda z tych książek ma swojego kupca i cierpliwie na niego czeka, czasem wiele lat, ale cierpliwie mruga przez szybę witryny.

Nie wyobrażam sobie ulic bez tych witryn

To tak jakby wyciąć wszystkie drzewa, a z parków miejskich zrobić asfaltowe deptaki. Mimo tego, że nie wyobrażam sobie takiej nieludzkiej przyszłości, rzeczywistość robi swoje i księgarnie stacjonarne upadają.

Księgarnie internetowe powinny być tylko przedłużeniem ramienia księgarń stacjonarnych.

Tymczasem… te fundamentalne znikają, a zostają tylko sieciowe, typu kupa książek w kontenerze na środku Biedronki czy Tesco i internetowe, których właścicielami są spółki z o.o, których nazwy nie sposób wymówić.

Księgarz przewodnik

Lubię rozmawiać z ludźmi, sklepikarzami, sprzedawcami, fryzjerami (jak się da), księgarzami – przede wszystkim. Coraz rzadziej się da. Z aptekarzami też lubię, a nawet nieraz należy pogadać i nie wyobrażam sobie kupowania przez automat. No mi żal mi, że ten stacjonarny świat zaczyna ginąć.

Lalka Prusa

Niedawno znajomy wspomniał w rozmowie Lalkę i o subiekcie Rzeckim nadmienił w kontekście, że przecież dzisiaj też można napisać powieść o marketach. Na chwilę mnie zatkało samo porównanie, ale szybko odzyskałam rezon.

Różnica między sklepem Wokulskiego a współczesnym

Jest oczywista, jednak nie o tym chciałam…chodzi mi o to, że powieść Prusa nie bez powodu dzieje się w mieście. Wiek XIX-sty to rewolucja przemysłowa, większości ludzi aż furczało w głowach, co to będzie i jak będzie wspaniale! Rację mieli, bo wielu ludziom zaczęło się żyć lżej, ze wsi emigrowały tłumy by w mieście znaleźć dla siebie kąt. No i znajdowali, rozwój przemysłu naprawdę wówczas pomagał i ci ludzie, według mnie uczciwie chcieli dobra innych.

Współcześnie

Dzieje się wiele, ale te zmiany i cały tzw. rozwój (czego by nie dotyczył) już dobrobytu dla zwykłego Kowalskiego nie oznacza. Lekarze przepisują leki (które dostają na ulotkach od …) a leki te nie leczą, ale dzięki temu koncerny farmaceutyczne pęcznieją. Jest więcej zakłamania i mało kto działa dla dobra innych. Ówczesne sufrażystki naprawdę chciały polepszyć los kobiet i w wielu przypadkach to się udało, jednak dzisiejszej feministki nie jestem w stanie wysłuchać… Świat zwariował i dlatego Rzeckiego w żadnym wypadku nie można porównać do współczesnego sprzedawcy z supermarketów.

Dobrej niedzieli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *