Kryśkę o piątej rano obudził sms. Śpisz? – pisała siostra. Zwariowała, pomyślała i oddzwoniła. Na pytanie, co się stało, usłyszała: mama nie żyje.
Boimy się zdrady, kradzieży, potępienia (może coraz mniej), pogardy, zmian, nieznanego, wojny, ale nie śmierci. Drżymy by nasze aktywa bankowe nie zniknęły, nie śpimy, kiedy złoto spada, a giełda zaczyna być dwuznaczna. Nie boimy się tylko śmierci. Potrafimy zejść na manowce, niczym mieszkańcy dwudziestolecia międzywojennego rozsiąść się przy okrągłym stoliku i w oparach dymu z papierosów bawić się w wywoływanie duchów. Cóż to śmierć? Innych dotyka nie nas.
Persona non grata
Zamykamy oczy myśląc, że dzięki temu ona nas nie zauważy. Mimo, że media faszerują nas obrazkami przeróżnych śmierci, fotografiami zrozpaczonych ludzi, statystykami ofiar, to śmierć w świadomości społeczeństwa europejskiego nie mieszka. Tak naprawdę dookoła nas wielu ludzi choruje śmiertelnie i oni już tę świadomość mają, podobnie jak ich rodziny, jednak dopóki brzuch pełny i dach nad głową o tej nieprzyjemnej sytuacji nie myślimy.
Danse macabre
Średniowieczni ludzie za to myśleli o niej nieustannie. Przyzwyczajeni byli do ciał leżących na ulicach, wówczas umieranie było bardzo powszechne. Umierali żebracy, umierali członkowie rodzin, dzieci obserwowały ich zgony od najmłodszych lat. W pewnym sensie ówcześni ludzie byli także na nią znieczuleni, bali się jej, ale wiedzieli, że nie ma przed nią ucieczki. Nagłe zgony były bardzo częste, medycyna potrafiła (i to nie zawsze) pomóc chorym, ale chorym wysoko urodzonym, do biedoty lekarze się nie fatygowali. Dlatego powiedzenie, że nie znasz dnia ani godziny, było bardzo popularne, a zawartą w nim groźbę brano bardzo poważnie.
Współczesna śmierć
Zwykle zaskakuje. Także przeraża związując ręce, trudno po takim wstrząsie wrócić do życia, tym bardziej jeśli umiera człowiek teoretycznie zdrowy; młoda dziewczyna kilka godzin po porodzie, kobieta w sile wieku. Z godziny na godzinę. Jeszcze z kimś rozmawiasz, co tylko widziałeś go w pracy, na nic nie narzekał, nie leczył się, a tu trzecia w nocy i ciach. Koniec. Łatwiejsze życie rozleniwiło ludzi, zlikwidowało naszą czujność, bo wyobrażenie, że „nic się nie da zrobić” jest tak nieprawdopodobne, że można się udławić bezsilnością, która wówczas człowieka policzkuje. Oczywiście nie twierdzimy, że należy o śmierci myśleć nieustannie, takie myślenie nie pozwoliłoby normalnie funkcjonować, ale warto czasem się zadumać i uświadomić sobie, jak mało znaczymy wobec nieszczęścia.
Wszystkiego dobrego!