„I pytał dzieci o rzeczy niegodne, a pacholęta odpowiadały mu, przymilając się, albowiem miał u siodła kosze z chlebem (…) a były głodne” Anhelli J. Słowacki.
Anhelli przemierza Syberię z Szamanem i spotykają obóz polskich dzieci. Pośród gromadki wygłodniałych dzieci siedzi na koniu pop. Zwierze objuczone jest koszami pełnymi chleba. Pop naucza dzieci nowej wiary, uczy je katechizmu, a te powtarzają każde słowo, bo w zamian dostają kawałeczek chleba.
Metoda, która sprawdza się do dzisiaj, wystarczy rozejrzeć się dookoła. Kim się stajemy w zamian za możliwość zaspokojenia prawdziwego głodu czy tylko mentalnego. Jak łatwo sprzedajemy wolność osobistą. W tej scenie chodziło o dzieci, o istotki najmniej odporne, ale o nasze dzieci także chodzi dzisiaj, współcześnie.
U Anhellego wolności nie ma. Jest niewola zesłańców, ciemności i śmierć. Nawet zmarli nie są wolni, bo błąkają się niedaleko swoich ciał, które pełne przeżytej rozpaczy nie pozwalają im od siebie odejść. Stąd łatwo ich wskrzesić, a kiedy to się stanie, od razu umierają ponownie z nadmiaru nieszczęścia. Bo nawet sam Anhelli nie potrafi im przekazać ani jednej dobrej wiadomości.
Szaman jest kimś innym, nie pochodzi z zesłańców, pochodzi z Sybiru, zna go doskonale, ten Sybir jest jego ojczyzną, dlatego posiada wewnętrzny spokój, bo stąpa po znajomej ziemi. Po Ziemi-Matce, a matka choćby najsurowsza, jednak kocha swoje dzieci.
Wybiera Anhellego chcąc z niego zrobić przewodnika dla zesłańców. Jednak wybraniec nie rozumie Szamana. Ciągle popełnia błędy, nie uczy się, jest bezwolny, jakby zaczarowany w „chocholim tańcu”.
Nie wie czy chce podążać za Szamanem czy nie. Idzie, bo go wybrano, ale takie iście bez własnej decyzji na nic się zdaje, bo Anhelli nic nie zrobi, pomimo tego, że Szaman przypłaci jego naukę śmiercią.
Wolność musi żyć wewnątrz serca. Jeżeli ktoś jest niewolnikiem to niewolnikiem pozostanie. Anhelli niewolnikiem był, zesłańcy również tymi niewolnikami byli, nie mieli woli życia, woli przetrwania. Woli, która dodaje ludzkim czynom potęgi. Pomaga spełniać marzenia, pcha do przodu, dodaje nadludzkiej siły, siły w dążeniu do celu. Posiadali za to wolę kłótni.
Lament i płacz niczego dobrego nie tworzy. Tym bardziej lament przedłużający się. Słowacki dopatruje się większej siły w tych co umarli, bo to oni budzą się na wezwanie, niż w tych, którzy żyją. Bo żyją, ale żyją śmiercią. Trwają w bezruchu. Nie mają w sobie buntu, bo nie mają już nadziei.
Pamięć przeszłości dodaje narodowi mocy, bo pozwala mu stąpać po swojej ziemi. Znajomość historii jest bardzo potrzebna i tej wiedzy nie należy nazywać ciągłym rozpamiętywaniem martyrologii. Są to fakty, dzieje narodu i ojczyzny i bez nich jesteśmy nikim. Bo nic o sobie nie potrafimy powiedzieć. Nawet pogadać o wolności, która jest tak trójwymiarowym pojęciem, że w jednym zdaniu nie da się o niej opowiedzieć.
Słowacki stworzył najbardziej pesymistyczny utwór w literaturze. Utwór, który nie wróży ani jego współczesnym Polakom ani nam niczego dobrego. To utwór, który po przeczytaniu zostaje w głowie, pobudza do refleksji, do stworzenia własnych odpowiedzi. A tutaj inna ciekawa refleksja na temat Anhellego.
Czytajmy klasyków, bo to prawdziwe perełki. Pamiętajcie o nas!
Comments are closed.