Autorka „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell zmarła nagle potrącona przez auto. Aż żal, że nie napisała niczego więcej. Swoją powieść pisała dziesięć lat. Dzisiaj wydaje się to nie do pomyślenia. W momencie, kiedy autor oddaje skończone dzieło do druku, wydawnictwo wymaga, żeby kolejną powieść miał już napisaną przynajmniej do połowy. Nie ma czasu na refleksję, na przemyślenia, na natchnienie (!). O jakości nie wspomnę.
Obserwujemy potężną nadprodukcję książek, pomimo tego, że ludzie nie czytają.
Skąd to się bierze? Kiedyś autorytetów było mniej, kiedyś wypowiadał się tylko ten, który coś do powiedzenia miał, dzisiaj ekspertem może być każdy. Oczywiście to nie odkrycie Ameryki, a jednak człowieka to męczy. Dzisiaj każdy może być popularny, każdego fotka może znaleźć się w sieci i obejrzeć ją mogą miliony osób.
Nie ma już osobowości, nie ma wiarygodności, nie ma intelektualnego życia.
Każdy może być recenzentem literackim, teatralnym, filmowym, muzycznym. Bez przygotowania, bez wiedzy, ot „to się mnie podoba a tamto nie podoba się.” Czasem taki recenzent wygłasza opinię a w następnym akapicie zaprzecza sam sobie, czasem wręcz nie wie o czym pisze, ale napisać trzeba. Mam wrażenie, że w związku z rynkową „wolną amerykanką” mało kto stawia przed sobą wymagania. Sporo osób wyznaje zasadę: jakim mnie Panie boże stworzyłeś takim jestem, nic z sobą robić nie muszę, bo jestem chodzącą doskonałością.
Co z tymi, których krytykujemy?
Oni? Ale, że co? W sensie, że ludzie? Czujący, myślący, biegający po bułki do osiedlowego sklepiku, matki niemowląt po nieprzespanej nocy, lunatycy marzący o niemożliwym, księżycowi chłopcy piłujący sobie paznokcie, kobiety rozładowujące tonę jabłek, mężczyźni zniewieściali, dzieci nazbyt wyrośnięte i strzelające do wirtualnych wrogów a umierające ze strachu przed myszą. Tacy jesteśmy?
Jeżeli odpowiedź jest twierdząca należy się bać.
Bać się nie agresji, ale własnej bezradności, bo coraz więcej osób nie wie, co zrobić. Coraz więcej młodych ludzi wzrusza ramionami, bo nauczyli się zajmować bierną postawę. Nie ja muszę się odezwać, nie ja muszę zareagować, to inni, oni, czyli kto?
Scarlett zebrała w swoim czasie wiele negatywnych opinii.
Szukam w niej powodu tych negatywności, szukam w niej feminizmu, o który się ją oskarża i nie znajduję. Jedno, co widzę to, to, że miała łatwość wypowiadania swoich poglądów. Że egoistka, no wielka mi wada, każdy jest egoistą w większym czy mniejszym stopniu. Ona była w większym, ale zauważcie, że dzięki temu przetrwała wojnę i osoby z nią związane również ją przetrwały, bo miały, co jeść.
„Przeminęło z wiatrem” opowiada o walącym się świecie. Świecie, który już nigdy nie będzie istniał. Autorka powieści pisała ją w latach 50-tych, a na Południu ciągle opowiadano o wojnie secesyjnej, dzisiaj nadal to robią, bo Południowcy nie mogą się pogodzić z utratą świata, który kochali.
Czy mieszkaniec miasta jest w stanie zrozumieć farmera, dla którego ziemia jest wszystkim?
Nie jest w stanie, ale wypowiadać się może, ba! wypowiadać się będzie, choć nie ma pojęcia o tym, co znaczy mieć kawał swojej ziemi i o ten kawał dbać. Bo jemu wystarczy mieszkanko wciśnięte między okna, mieszkanko na kredyt, które nic dla niego nie znaczy. Jest tylko dachem przed deszczem i ochroną przed mrozem.
W jaki sposób się porozumieć?
Do następnego…