Z czym do ludzi

            Baśnie wywodzą się z ustnych opowieści ludowych i skierowane były do kobiet i dzieci. W nich każda dziewczynka mogła z kopciuszka zamienić się w księżniczkę, a każdy chłopiec mógł stać się bohaterem. Ba, nawet z nizin społecznych można było przeskoczyć na królewskie salony. Należało tylko mieć czyste serce.

            Epos związany był z mężczyznami. Wywodził się z pieśni myśliwskich i wojowników. Fabuła opierała się na agresywnych emocjach i bardziej samolubnych. Bohaterowie walczyli ze smokami, wielkimi stworami, ratowała ich z opresji nie miłość, a odwaga i okrucieństwo. Te ostatnie także pozwalały zdobyć szacunek, bogactwo i sławę.

            W fantasy te dwa rodzaje opowieści splatają się w jedną całość. Znamienny jest powrót do magii, wyjaśnia się reguły, jakie rządzą światem przy pomocy cudowności zdarzeń, ale widać także zwrot ku motywom budującym ład moralny, umożliwia się również dobru zwyciężyć nad złem.

            Mimo tak jasnemu wyprowadzeniu definicji fantasy sam gatunek jest bardzo oporny na usystematyzowanie. Jest tak duża dowolność technik opisu gatunku fantastyki, że ciągle trudno zorientować się dokładnie co tak naprawdę oznacza termin: literatura fantasy, narzeka autorka „Idei religijnych  w literaturze fantasy”, Jolanta Łada.

            Jest jeszcze jedna charakterystyczna rzecz związana z literaturą fantasy, zwłaszcza w Polsce. Jest nią słaba narracja. Dla nas pisarz może pisać nawet o kiszeniu ogórków, ale pod warunkiem, że  zrobi to dobrze. Można dostać fioła, kiedy używane są slogany, kiedy pisarz operuje schematami, słownictwem potocznym, że jak fala to wściekłości (albo pożądania, jeżeli romans). Są w mowie potocznej, takie zespoły słów, które używa się często świadomie, dla żartu, jedno słowo ciągnie drugie i jesteśmy w stanie przewidzieć, które wyłoni się zza zakrętu. W piśmie to koszmarki.

            W fantasy, jakby mniej zwraca się na to uwagę. Liczy się pomysł. Przeczytaliśmy niedawno na forum dotyczącym fantasy wypowiedź jednego z użytkowników. Pisał, że dla niego musi być dużo krwi, dużo miecza i walki. Wtedy jest dobre fantasy. Otóż to. Są teksty doskonałe i teksty, takie których w zwykłej prozie nie przyjąłby nikt do druku. Jest to „gatunek” (trudno fantasy tak nazywać, ale zróbmy to umownie), bardzo nierówny. Jakby nikt nie kontrolował jakości tekstu i warsztatu pisarza. Pisarzem fantasy może być każdy, trzeba tylko wymyślić krainę, jakieś krasnale, które nazwiemy w dziwaczny sposób, smoka i bohatera, który utnie mu głowę i będzie można kontynuować jego przygody przez nieskończoną ilość tomów. Bo to także znamienne dla fantasy – nieskończona ilość serii. Jak ktoś złapie pomysł to go pierze i wysyca do wyblaknięcia kolorów.

            Jest jeszcze coś. Odbiorca. On oczekuje takich właśnie tekstów. Tylu serii, takiej narracji. To nie pisarz toruje drogę, a czytelnik wyznacza granice, w których autor ma się poruszać, jeżeli chce być przez tego odbiorcę czytany.

            Sytuacja ta jest bardzo podobna do programów w tv. Nie ma, co oglądać. Same ogłupiające teleturnieje. Jednak ludzie z telewizji – jeśli im to zarzucisz – zaraz machają ci przed nosem statystykami, że widz tego chce. I bądź tu mądry. c.d.n.

            Bądźcie z nami!