Przybyszewska urodziła się w 1901 roku w Krakowie, zmarła w Gdańsku w 1935. Zmarła w nędzy, z wyczerpania, z powodu morfiny. W pewnym sensie „bo tak chciała”. Pochłonęło ją pisanie. Tworzyła od świtu do zmierzchu. Cały swój dzień podporządkowała zapisywaniu myśli. Nie wierzyła w natchnienie, uważała, że pisarstwo to codzienna dłubanina. Miała obsesję na punkcie Robespierre’a. „Kocham go” twierdziła. Ryszard Koziołek uważał, że proza Przybyszewskiej jest słaba, za to sztuki doskonałe.
Co myśli zwykły człowiek o tej pisarce?
Przede wszystkim jej nie rozumie. Nie treści, które tworzyła, ale jej postępowania. Z tego, co dociera do człowieka, który nie przeprowadza śledztwa na temat Przybyszewskiej, ale z tych informacji, które „wpadają mu w ucho” z różnych źródeł, bo dzisiaj każdy gada, nawet druk potrafi krzyczeć, więc taki Kowalski, jeżeli ciut, ciut się interesuje literaturą i chadza ścieżkami, które chociaż trochę się o nią ocierają, zbuduje sobie nieprzychylny portret pisarki.
Morfina i nędza
Obydwa słowa źle się kojarzą. Praca zarobkowa ją nudziła. Ciągłe powtarzanie tych samych czynności zubożało jej umysł, dziwiła się, jakim cudem ludzie się na to godzą. Pisarka skrzywdzona przez los, nieznana, niedoceniona. Nie lubimy takich frazesów. Przynajmniej w przypadku Przybyszewskiej wiadome jest, że mogła z nędzy wyjść, ale jej wyobrażenie życia łączyło się z destrukcją.
Co się dzieje w „Studium realistycznym”
Roma siedzi i oczekuje na Oczekiwanego. Kiedy ten się zjawia, męczy ją zazdrość o inną kobietę, która jest tylko jego przyjaciółka, przyjechała w odwiedziny, ale mają swój świat, do którego Romie nie wolno wchodzić, bo ona jest tylko kochanką. Nie można się wyzbyć wrażenia, że Roma to Przybyszewska, Roma nie działa, Roma jest bierna, emocje zżerają jej dosłownie wnętrzności, mężczyzna ją poniża, a ona jak kot, pies, królik u jego stóp. Roma to nie wojownik, to „mękoła”.
Zaklinacz
Czytaliśmy niedawno artykuł o szkoleniu koni Monty Roberts opowiadał historię kobiety i jej konia. Koń notorycznie gryzł tę panią. A ona mu cukierki i całuski, a ten, kiedy tylko pojawiła się w jego zasięgu cap! za rękę, palec, udo, no, co bliżej. Kobieta z płaczem do zaklinacza, że „ona go tak bardzo kocha”,(konia) a Monty na to: „za co go tak kochasz, przecież to głupie”.
Zrozumieć polskie nieszczęście
Żeby opowiedzieć o Przybyszewskiej, trzeba zrozumieć polskie nieszczęście. Nieszczęście siedzące wewnątrz człowieka, nieszczęście, które ten hołubi, dba o nie, każdego dnia karmi. Żaden obcokrajowiec nie potrafi tego pojąć.
Ryszard Koziołek „Kto jeszcze umrze przez Robespierre’a?” w: Książki magazyn do czytania, nr 2 (9) czerwiec, 2013, s.36-38.
Dwudziestolecie mniej znane, pod red. Ewa Graczyk, Monika Graban-Pomirska, Karolina Cierzan, Paulina Biczkowska, fragm.. Studium realistyczne, Stanisława Przybyszewska s.468-488.