Kazimiera Iłłakowiczówna, chodziła do szkoły dorywczo. Zwykle uczyła się w domu i zdawała egzaminy w rosyjskich szkołach rządowych. Przechodziła po kilka klas w ciągu jednego roku. Kiedy skończyła siedemnaście lat miała za sobą materiał szkoły średniej razem z łaciną i greką.
„Talent wybitny, mocny, można by rzec: męski”
napisał w 1912 roku w „Książce” Walery Gastomski , po wydaniu Ikarowych lotów. Zofia Nałkowska stwierdziła w Dzienniku, „Poza świeżością pewnych wrażeń – nic, co by usprawiedliwiało czytane o tej książce pochwały.” Cztery lata później zanotowała: „Wielki talent dający wyraźne na przyszłość gwarancje, wyrażający się w melodii, uczuciu, zapale, rzadziej i słabiej w myśli. Są piękne wiersze, nie ma ani jednego pięknego zdania.” Nałkowskiej nie podobał się charakter Iłły, nie odmawiała jej talentu, ale sposobu bycia nie zaakceptowała.
Jest bardzo wiele wierszy jej autorstwa w internecie, można czytać do woli, aż się człowiekowi przeje. Młody Stanisław Barańczak w 1967 roku opublikował w: Nurcie” recenzję jej ostatniego tomiku Szeptem , nazywając ją poetką dla dzieci. W nieskomplikowanych zdaniach potrafiła zapewnić młodemu czytelnikowi „coś o co dzisiaj niezmiernie trudno: spokój nerwów i pogodę ducha”.
Czy poeta może się przeterminować, niczym truskawkowy jogurt?
W tym wypadku tak. Faktycznie miała talent do dobierania ładnych słów, wyszukiwała je jakimś instynktem wiedźmy i świetnie komponowała ze sobą dzięki, czemu tworzyły śliczny obrazek. Jednak poza miłą dla oka estetyką te wiersze nic więcej nie wnosiły.
Miała wojskowy charakter
Wręcz miłowała mundur, kochała społecznictwo i była pyskatą aktywistką. Jej współczesne czasy odznaczały się niezwykłością, międzywojenny okres przypadał na jej młodość, żyła do lat dziewięćdziesięciu, miała o czym myśleć i nad czym się zastanawiać. Widziała zmiany potężne, jakie nadchodziły, jak zmieniała się ulica, jak z bryczek przesiadano się do aut, w domach pojawiały się radia. Film eksplodował dźwiękiem.
Dostawała dużo pochwał, ale także wiele osób ją atakowało
Wzbudzała skrajne uczucia w czytelnikach. Jedni ją uwielbiali, inni nie znosili i spluwali przez ramię. Ilu ludzi tylu potrzeba poetów, jeden trafi do wesołków, inny do melancholików, ale niezmiernie rzadko się zdarza by ten sam trafił do obydwu typów charakterów.
Bądźcie z nami!
Agnieszka Baranowska „Perły i potwory. Szkice o literaturze międzywojennej”, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1986.