Oddziaływanie książki przypomina fale

Oddziaływanie książki przypomina fale na powierzchni wody. Idee i refleksje autora zderzają się z ideami i koncepcjami czytelników, tworząc w ten sposób nowe fale powracające do autora. Jeżeli przyjrzeć się mega hitom kinowym, którymi podczas świąt telewizja zamęcza widzów – należałoby stwierdzić, że konstrukcja, na której zbudowana jest fabuła tych filmów czerpie z korzeni prawd uniwersalnych, prawd, które zajmowały umysły ludzi przed wiekami i w podobny sposób jak wówczas oddziałują na współczesnego człowieka.

            Prawdy te stanowią praktyczne modele scenariuszy na życie a znajdują się w mitach, które wbrew pozorom nie stanowią tylko abstrakcyjnych wierzeń antycznych społeczności. Dobra fabuła, bowiem zdaniem Ch. Vogler’a zawiera zasady rządzące życiem, wplecione w strukturę opowieści. Dlatego tylko niektóre historie dotykają nas i pozostają w sercu, tylko te które zawierają w sobie właśnie te zasady. Tylko, że jeśli każdy autor stosowałby się do twierdzeń Vogler’a zostalibyśmy zalani potokiem kalek i schematycznych fabuł.

            Niedawno pisaliśmy manifest wymierzony we współczesną literaturę, że jest ideologiczna i na usługach polityki. Twierdziliśmy, że powinna skupić się na opowiadaniu, na gawędzie, na tworzeniu mądrych opowieści. Jednak całkiem wolna od ideologii raczej nie będzie, dlatego, że każdy pisarz posiada jakiś światopogląd (jeśli go nie posiada nie powinien pisać) i w swojej opowieści ten światopogląd unaocznia. Czyli utopia. Dążenie do idealnej fabuły bez naleciałości pochodzących z ludzkiego umysłu, jest nieosiągalną mrzonką.

            Lubimy, gdy dobro wygrywa ze złem, gdy poniżany bohater w końcu zbiera w sobie siły i pokonuje swojego ciemiężyciela, że okazuje się mądrzejszy, inteligentniejszy, błyskotliwszy. Tak, jak u Rodziewiczówny. Jej bohaterowie to Polacy żyjący pod zaborami, zawsze są silnie wierzący, szlachetni, hardzi, kryształowi i wyjątkowo wytrzymali, no i najważniejsze: dumni ze swojego pochodzenia. Zwykle także mocno dostają w kość, zostają ograbieni, poniżeni, opluci by po latach odrodzić się, odzyskać siły, choć nie zawsze udaje się im odzyskać majątek. Oczywiście chwilami jest aż nazbyt ckliwie, przemiana ze złego w dobrego przebiega błyskawicznie, nie wspominając już o szybkości zakochiwania się. Jednak pomimo tych słabych momentów, powieści Rodziewiczówny pozostawiają w czytelniku zadowolenie – pod warunkiem oczywiście, że czytelnik wyznaje te same wartości, co autorka.

            Onegdaj (archaizm zaczerpnięty z Rodziewiczówny) zastanawialiśmy się, dlaczego literatura fantasy stała się tak bardzo popularna. Czyżby dorośli zdziecinnieli? Nie. Odpowiedź jest prosta, swą prostotą nieproporcjonalna do pracy jaką włożyliśmy w szukanie odpowiedzi. We współczesnej literaturze zabrakło tej tworzonej ku pokrzepieniu serc, tej dla ludzi, która dawała nadzieję, że pomimo najcięższej życiowej sytuacji, mamy szansę wyjść na prostą. Polska literatura III Rzeczpospolitej głównie pluła na Polskę, na klasyczny schemat rodziny, na religię, wyśmiewała uczciwość, prawdomówność, szlachetność. Fałszowała historię kraju. Stworzono nowomowę, której przykładem jest „mowa nienawiści” – bardzo nieprecyzyjne pojęcie, traktowane, jako narzędzie zamykające usta oponentowi.

  Dziurę tę wypełniła literatura fantasy. Była wolna od politycznych naleciałości, autor tworzył świat opowieści od podstaw, tworzył zasady nim rządzące i sytuował w jego obrębie człowieka lub postać, istotę, która przeżywała podobne emocje, co czytelnicy. Było tam także zło, było i dobro, magia, wróżbici i pewność, którą tak bardzo kochają dzieci, a odnajdują ją w bajkach, że dobro zwycięży. Bohater musiał wykazać się szlachetnym sercem, uczciwością i umiejętnością odstawienia na bok „prywaty” i wybrania dobro innych. To proste zasady, które odnajdujemy w bajkach, ale nawet dorośli ciągle są na nie wrażliwi.

W sytuacji, kiedy zniknęły wszelkie wartości, zniknęła ułuda, że jest ktoś potężny, kto przybędzie człowiekowi z pomocą, ludzie zaczęli szukać opowieści serca. Bo po to się czyta by przeżywać wspaniałe emocje, a nie czuć się jak na szkoleniu korporacyjnym. Kiedyś wędrowny bajarz przychodził do wsi, sadzano go przy piecu i za strawę opowiadał, co widział w świecie, oczywiście koloryzował, ale to nie miało znaczenia. Ludzie słuchali z otwartymi gębami, a on bajał i bajał nieraz do samego rana. Literatura fantasy stała się „drugim obiegiem” wolnym od cenzury i manipulacji.

Bądźcie z nami!