Metafory czy potwory? Szyk słów ułożonych zgrabnie z wyczuciem, czy irytujące efekciarstwo i bezmyślne paplanie. Unikamy metafor. Unikamy, ale nie zawsze tak było. Mamy na swoim koncie takie sformułowanko: czas się kurczył, jak sweter w pralce. Napisaliśmy takie coś, a potem pękałam ze śmiechu. Tekst był poważny, pełen grozy, a czas się kończył na coś tam i to porównanie, które za każdym razem wyciskało nam łzy z oczu ze śmiechu. Nietrafione całkowicie. Dlatego bezpieczniej się nie wygłupiać.
W Dwudziestoleciu kobiety dużo pisały
Irena Krzywicka furczała z irytacji, a Maria Kuncewiczowa broniła kwiecistego stylu i egzotycznego zestawiania wyrazów, z których tworzono najdzikszy barok. „ Przy stole równym rządkiem, niby liczne ziarnka dyni tkwili wieczerzający. Adam wyłuskiwał ich sobie i rozgryzał kolejno.” Ha, ha, świetne!
Albo:
„Zaraz też twarda skorupa ścian zaokrągliła się soczystą banią dookołą białej pestki lampy, zawieszonej w złocistym miąższu powietrza.” Tutaj nasza wyobraźnia skręciła kark –zgłupieliśmy. Nie ma w tym zdaniu nic zrozumiałego, poza gmatwającymi wszystko skojarzeniami.
Jest jeszcze coś takiego:
„Wspomnienie jest sojusznikiem tajemnicy. Owija się w białe giezło, jak cichy duch. Kładzie ostrzegawczo palec na bezkrwiste usta. Mówiąc sypkim szeptem zaprzysięga niepamięć.” No i ręce opadają, to tylko jedno zdanie, wyobraźcie sobie książkę napisaną w ten sposób.
Czym, że jest zabawna pomyłka jednego z pisarzy tamtego okresu, z której drwił Tuwim, czym jest stwierdzenie, że „podnosił coraz to inną rękę” przy tych oryginalnych sformułowaniach.
King radził, żeby pisać najprościej, jak się da. Napisz to, co widzisz i nie wygłupiaj się na esy floresy stylistyczne. Pod zalewem dziwnych słów, bowiem ginie bezpośredniość.
A, co Państwo myślą o metaforach? Potwory, czy śliczności?
Bądźcie z nami!