Dzisiaj na fb u siebie na profilu prywatnym napisałam o tym, że w zwyczajnym życiu ludzie sobie pomagają na zasadzie, że w kolejce puścimy starszą osobę, matkę z chorym dzieckiem, osobę niepełnosprawną.
Napisałam to, bo obserwowałam rok temu dziewczynę, która z noworodkiem stresowała się wejść bez kolejki do dentysty, choć lekarz na nią czekał. Bała się, ze kolejka zacznie krzyczeć. Noworodek, jak noworodek. Spał, ale po pół godzinie zaczął się wiercić (pieluszka), po godzinie już był zirytowany (jedzenie). Bardzo spokojny, bo moje to darły od razu gdy tylko oczy otworzyły. Chodzi o to, że przy takim maluchu liczy się czas, on (kiedy straci cierpliwość, a traci błyskawicznie) nie pozwoli już na nic.
Pamiętam, kiedy cała spocona załatwiałam sprawy w urzędzie czy u lekarza. Pociłam się nie tyle z gorąca, co z emocji, że za moment dziecka nie uspokoję, bo nie będę mogła zaspokoić jego potrzeb.
Albo, że przepuszczając kobietę z dzieckiem z bardzo wysoką gorączką, tracę kolejkę.
Dostałam komentarz, że nie mam prawa przepuszczać nikogo przed sobą. Ale przecież nie przepuszczam dla widzi mi się, ale dlatego, że ktoś jest w większej potrzebie niż ja.
Dostałam po głowie za to przepuszczenie w przychodni i dostałam w pysk od jednej pani na fb za taki wpis. Zastanawiam się, co się dzieje. Ale może już tacy jesteśmy, że nikt nie ma pierwszeństwa. Że nie ma osób bardziej potrzebujących, że kiedy komuś pomożesz bekniesz za to tak bardzo, że następnym razem się zastanowisz nim mu podasz rękę.
Jestem stara szkoła. Ale zdumieć się potrafię.
Mnie uczono jeszcze w szkole podstawowej, żeby pomagać słabszym. Pomagać nawet jeśli nie proszą o pomoc. Uczono mnie umieć zauważyć, że ktoś tej pomocy potrzebuje.
Dzisiaj – w świecie, który pławi się w tolerancji lub wiecznej walce o nią – gdy mówi się o prawach człowieka i prawach słabszych, mówi się o prawach zwierząt, ja dostaję w gębę, bo przepuściłam przed sobą człowieka bardziej potrzebującego pomocy…i powinnam wrócić na koniec kolejki.
To nasi przodkowie, ludzie z lasu mieli więcej miłości niż my. Mieli jej więcej, mimo, że nie znali słów altruizm i empatia.
Czasy hipokryzji.
Dam datek, przeleję 500 zł na chorych, ale kopnę staruszkę pod Ratuszem, albo wepchnę się do lekarza przed matką z gorączkującym dzieckiem.
Czemu tak zrobię?
Bo mogę, bo mam siłę. Ale pamiętaj, kiedyś też będziesz potrzebował pomocy i wtedy dostaniesz to, co dałeś.
Bez odbioru.
Comments are closed.