„Powietrze zimne, dokuczliwe, niebo karci stalowym spojrzeniem sinawego oka, drzewa wybielone na kość zmrożonym blaskiem słońca.” (Nawet psy, Jon McGregor). To zdanie zauroczyło mnie tak bardzo, że stanęłam na baczność, potem znowu usiadłam, raz jeszcze przeczytałam i tak kilka razy. Dla mnie cud! Majstersztyk. Od razu widzę mroźny, ponury ranek, para ulatuje z ust i nosów przechodniów. Powietrze jest stalowe i twarde. Bardzo lubię tego typu opisy.
Jednak nie każdego takie zdanie zachwyci. Miałam wątpliwą przyjemność zetknąć się z panią redaktor, która nie puściłaby tej perełki do publikacji. Skreśliłaby je i napisała po swojemu, czyli strzeliłaby jeden z banalnych opisów zimowego poranka. I ja bym nie mogła się nim cieszyć. Tymczasem autor jest jednym ze zdolniejszych pisarzy młodego pokolenia, zbiera bardzo dobre recenzje od krytyków.
Tutaj bardzo ciekawy artykuł: Synestezja. Nazywam tę przypadłość nadwrażliwością zmysłów. Przez długi okres czasu żyłam w przekonaniu, że każdy cyfrę pięć widzi na niebiesko, że dla każdego ona pachnie wanilią. Myślałam, że imię Robert jest zielone, a litera „A” biała, „Z” czarne, a PONIEDZIAŁEK fioletowy.
Zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, kiedy ludzie odkładali mój tekst i mówili: nie rozumiem. Jak to? Przecież CISZA jest biała i miękka, jak mgła. Mówiłam. Oni kręcili głowami i powtarzali: ciszy nie można dotknąć, więc nie wiemy jaka jest. Jak nie wiemy? Ja wiem! To sobie wiedz…
Żeby tekst został zaakceptowany musiałam z „mojego” przekładać na „ich”. To tak jakby pisać w dwóch językach równocześnie. Dzisiaj wiem, że jestem synestetykiem.
Są osoby, dla których muzyka Mozarta smakuje truskawkami, a przy współczesnej „nucie” wymiotują. Słowo: ZAZDROŚĆ widzą na żółto, a wyraz KICHNIĘCIE to akwamaryna, kolor pachnie, a zapach lśni. Dla Rimbaud alfabet to tęcza:
Samogłoski
A czerń, E biel, I czerwień, U zieleń, O błękit,
Tajony wasz rodowód któregoś dnia ustalę:
A, czarny i włochaty gorset lśniących wspaniale
Much, co brzęczą w odorze, cień w zatokę zaszyty;
E, blask pary, namiotów, lance w lodowej skale,
Biali królowie, dreszcz pod baldaszkami ukryty;
I, purpura, krwi struga z ust, pięknych warg rozkwity,
Kiedy śmieją się w gniewie lub pokutniczym szale;
U, cykle, opalowagra mórz,spokój pastwiska
Usiany zwierzętami, spokój, który odciska
W skórze uczonych czół bruzda alchemii głęboka;
O, trąba niebiańska, co dziwne świsty kołysze,
Obszary, gdzie Anioły i Świat prują ciszę:
– Omego, fioletowy promieniu Jego Oka!
Przełożył Adam Ważyk
Kolejne wpisy będą ciekawsze, bądźcie z nami!