Czy miniaturyzacja to ukrywanie?

Shandy w dialekcie pewnych części hrabstwa Yorkshire, znaczy równocześnie wesoły, zwinny i postrzelony.

Stowarzyszenie shandy, założone w 1924 roku w Afryce, istniało trzy lata i rozwiązane zostało w Sewilli przez satanistę o imieniu Aleister Crowley.

Twórczość w walizce

Do stowarzyszenia mógł należeć artysta bez korzeni, musiał być niesamowity, oszałamiający, bezżenny, bez obowiązków czy jakichkolwiek zobowiązań, ktoś „kogo można zabrać dokądkolwiek” o każdej porze dnia czy nocy, a jego twórczość musiała zmieścić się do walizki. Walter Benjamin skonstruował nawet specjalną maszynę do ważenia książek, zbyt ciężkie odrzucano, uznawano za bezwartościowe…Marcel Duchamp posiadał pudełko-walizkę, w której znajdowały się miniaturowe reprodukcje wszystkich jego dzieł, to pudełko także stało się symbolem nowo powstałego stowarzyszenia i znakiem rozpoznawalnym. Walter Benjamin fascynował się drobiazgami, jego pismo przypominało mikroskopijne ziarenka, za wszelką cenę starał się zmieścić sto linijek na jednej kartce papieru.

Miniaturyzacja to doskonała droga do przenośności

 Dawała możliwość posiadania przedmiotów włóczęgom i zesłańcom, wszystkim tym, którzy nie mieli domu i tym samym miejsca, gdzie można gromadzić drogie im przedmioty. Miniaturyzacja to także ukrywanie. Duchampa pociągały rzeczy skrajnie małe, wszystko co wymaga rozszyfrowywania; emblematy, rękopisy, anagramy. Uważał również, że miniaturyzacja przedmiotu pozbawia go jego wartości, sprawia, że staje się bezużyteczny, uwalnia go od znaczenia.

Pisarze przenośni

zachowywali się, jak nieodpowiedzialne dzieci. Dobrze widziane w stowarzyszeniu były cechy takie, jak: nowatorski duch, skrajny seksualizm, nieobecność wielkich celów, sympatia dla czerni skóry i pielęgnowanie sztuki bezczelności.

Wydaje się, że to żart. Taka sztuka dla sztuki, zabawy dorosłych chłopców, albo niedorosłych mężczyzn, jakieś odrealnienie, bajka, fantazja chorego na gorączkę umysłu. Tymczasem podążymy śladami Duchampa, Fitzgeralda, Poli Negri, Garcii Lorki, Georgii O’Keefe, Gombrowicza i Schulca.

Autor zapewnia

że stowarzyszenie istniało poza horyzontami wyobraźni, kto ciekawy jak to wyglądało  naprawdę, zapraszamy na kolejny odcinek.

Bądźcie z nami!

 

 

Enrique Vila-Matas „ Krótka historia Literatury przenośnej”, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S A, Warszawa, 2007.

 

Tamże s.10

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *