„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.” Maksymę tę znamy z lekcji religii, ciekawe jest to, dlaczego tak mocno wryła się nam w pamięć i stworzyła lęk przed stawianiem sądów? Przecież każdy katolik wie, że po śmierci nastąpi sąd i to jest całkiem bez znaczenia czy on za życia sądził czy też nie, sam sądu ostatecznego nie uniknie. Maksyma ta nie jest niczym innym, jak zrzeczeniem się odpowiedzialności moralnej. Takim moralnym czekiem in blanco, który wystawia się innym, licząc w zamian na identyczny.
Nie chodzi nam o potępienie wszystkiego, co nie odpowiada naszym przekonaniom
Wystawianie sądu jest bardzo trudne i odpowiedzialne. To świadome ocenienie sytuacji, to zabranie głosu w chwili, kiedy nasze milczenie mogłoby zostać odczytane jako zgoda z zasadami, przeciw którym wewnętrznie się buntujemy. Osąd to nie, bezmyślne krytykowanie, to nie, napastliwy słowotok i agresja względem rozmówcy. Powstrzymać się przed potępieniem oprawcy, to stać się współwinnym tortur i śmierci, które zadaje on swoim ofiarom. Nie można osądu dokonać automatycznie, ani na podstawie emocji czy instynktu. Wypowiadając osąd moralny musimy być gotowi dowieść naszej słuszności sobie samym, ale także każdej innej osobie, która nas zapyta.
Dostrzec świadomie czynione zło
Szalenie trudno jest dostrzec i zaakceptować fakt, że znajomi, przyjaciele, rodzina, politycy rządzący krajem, nie błądzą, ale świadomie popełniają zło. Tak naprawdę lękamy się to zauważyć i to sobie uzmysłowić. Dlatego chętnie zamykamy oczy i nadal twierdzimy, że współczesny świat to kraina miodem i mlekiem płynąca, a różne niedociągnięcia to takie małe wypadki przy pracy, które chętnie się tłumaczy dziwnie brzmiącymi frazesami: że wałęsający się obibok „nie może nic poradzić”, że młodociany przestępca „potrzebuje miłości”, że zbrodniarz „nie zna nic lepszego”, a komuniści to po prostu reformatorzy rolnictwa.
Ślepy bunt
Nawet najłagodniejszy niewolnik, najprymitywniejszy dzikus powstanie w ślepym buncie, kiedy uświadomi sobie, że został złożony w ofierze na ołtarzu zła. Taką prawdę trudno znieść, dlatego dyktatorzy poświęcają ogromne sumy i wysiłki na to, by społeczeństwo miało na oczach różowe okulary. Moralna obojętność sprawia, że solidaryzujemy się ze złem, a odwracamy się od tego, co szlachetne i dobre. Coraz bardziej boimy się stwierdzić, że dobro jest dobrem.
Czyszczenie sumienia
Następuje przy pomocy takich formuł: „nikt nigdy nie ma całkowitej racji”, albo „kimże jestem abym mógł sądzić”, ten kto stwierdza „nawet w najgorszym z nas jest coś dobrego”, bardzo szybko rzuci nam w twarz „to właśnie ci najlepsi utrudniają nam życie, czemu nie siedzą cicho. Kimże są, żeby sądzić?”
Jesienią życia
Nagle taki człowiek – pewnego wietrznego dnia – uświadomi sobie, że zdradził wszystkie swoje wartości, ale nie dopuści odpowiedzi na swoje pytanie. Wytłumaczy sobie swoje postępowanie, że słuszny był strach, który odczuwał w najwstydliwszych momentach swojego życia i że wartości w jego świecie nie miały szans na urzeczywistnienie.
Honor traci się tylko raz.
Bądźcie z nami!