"Ta ogromna Biblioteka jest zbędna, zauważyła Letizia Alvarez de Toledo, w zasadzie wystarczyłby jeden tylko tom, o zwyczajnym formacie (…) który składałby się z nieskończonej ilości kartek, nieskończenie cienkich. Posługiwanie się tym jedwabistym vademecum nie byłoby wygodne; każda pozorna kartka rozdzielałaby się na inne analogiczne; niepojęta kartka środkowa nie posiadałaby strony odwrotnej."
"Powtarzam: wystarczy, żeby jakaś książka była możliwa, aby istniała. Wykluczone jest tylko to, co jest niemożliwe. Na przykład, żadna książka nie jest jednocześnie schodami, choć niewątpliwie istnieją książki, które rozważają i przeczą, i wykazują taką możliwość, i inne, których budowa odpowiada budowie schodów", pisał Borges.
Biblioteka jako wszechświat – zdawałoby się, że to słowo mieści w sobie wszystko, jednak bohaterowie Borgesa to jednostki zamknięte w metodologicznych ograniczeniach i co gorsza bohaterowie ci nie mogą tego zmienić. To dobrze wyszkolone byty, które nie mają swoich marzeń, dążeń ani nawet krótkotrwałych chęci. Biblioteka z "Biblioteki Babel" to więzienie; doskonale obliczone, idealne, spójne i martwe. Choć w naszej kulturze bibliotekę uważa się jako okno na świat, bo posiada w sobie wiedzę. Biblioteka Borgesa tę wiedzę także posiada, ale jej bibliotekarze nie potrafią dotrzeć o tych odpowiednich woluminów.
"Biblioteka jest nieograniczona i periodyczna", pisze Borges. Jest nieograniczona, czyli możemy się w niej zgubić i nie potrafimy jej ogarnąć, ale równocześnie jest periodyczna i jej powtarzalność daje nam nadzieję.
Ciąg dalszy nastąpi, bądźcie z nami!